Zbieram się i zbieram i ciągle odkładam pisanie bloga. Nazywam się Joanna Bagińska. Jestem żoną, mamą i babcią. Teoretycznie mam „doświadczenie” w wychowaniu własnych dzieci, takie jak każdy rodzic. Jednak udział w wychowywaniu „obcych” dzieci to zupełnie inne doświadczenie. Spojrzenie z boku na młodych rodziców i ich pociechy z perspektywy mojego, już ponad sześćdziesięcioletniego życia to też inna bajka. Może moje spostrzeżenia komuś pomogą, a może któryś z rodziców zmieni podejście do swojego dziecka? A może chodzi o coś zupełnie innego, o to, żebym w końcu zaczęła pisać, cokolwiek , choćby bloga? To się okaże za jakiś czas.
Dlaczego przedszkole a nie szkoła ? żłobek ? czy świetlica ? Dlaczego fundacja a nie firma ? Gdzie i za co ? Pytań było wiele a decyzja do podjęcia tylko jedna. Szkoła, setki dzieciaków w różnym wieku, każde inne, stłoczone kilka godzin razem w salach, z krótkimi chwilami wytchnienia albo i nie na przerwach. Istna dżungla. Żeby poradzić sobie w tym miejscu, najdziwniejszym miejscu „pracy” w naszym życiu, trzeba przejść „szkołę życia” bez mamy i taty w przedszkolu. Uznaliśmy, zakładając fundację, że właśnie przedszkole, pierwszy krok w „dorosłość” małych człowieczków, to nasz cel. Przedszkole przyjazne, rozwijające osobowości, uczące życia w grupie, pomocne i wyczulone na indywidualne potrzeby – to nasz cel. Ale postawiony przed nami cel a droga do realizacji to dwie linie i czasami, niestety równoległe. Zacznę od początku.
Przedszkole, dobry dojazd, miejsca do parkowania samochodów ( dzisiaj 99 % rodziców przywozi dzieci a nie przyprowadza pieszo), dużo przestrzeni w salach, wygodna szatnia itd. Świebodzin, dosyć spore miasto, kilka lokali do wynajmu jest, ale my szukaliśmy tego jedynego …. i w końcu … jest. Spora przestrzeń, parking, dobry dojazd z każdego punktu miasta, miejsce na plac zabaw, czyli decyzja na tak. Właściciele obiektu wprawdzie myśleli o innej działalności, ale jak zdziwionym głosem powiedział Pan Piotr – przedszkole ? dlaczego nie. Problem tylko w tym, że chcemy ruszyć od września a jest już kwiecień. Warunki zabudowy, projekt, uzgodnienia, ścianki działowe, wymiana okien, drzwi wejściowe, kotłownia, wszystkie instalacje. Wyposażenie czyli meble, zabawki, pomoce, kuchnia i zmywalnia, pokój dla nauczycielek i możemy zaczynać działalność. Żeby było ciekawiej, to już wstępnie przyjęliśmy ponad połowę przedszkolaków, zakasujemy rękawy i do roboty. Nikt nam nie powiedział, że to niemożliwe, że czas za krótki, że papiery, że urzędy, że wiele innych przeciwności. Nie wiedzieliśmy o tym i chyba tylko dlatego się udało. 1 września ruszyliśmy.
Razem z dyrektorką przedszkola Marzeną Kropp prowadziłyśmy kilka lat przedszkola jednooddziałowe w Rusinowie, Wilkowie i Lubinicku. Niestety, w Rusinowie i Lubinicku z biegiem lat, liczba dzieci w wieku 3-5 lat się zmniejszała i przyszedł czas, że oddziały przedszkolne musiałyśmy zamknąć. W Wilkowie problemem było znalezienie nauczycielki do pracy. Na szczęście mogłyśmy zaproponować wszystkim dzieciom przejście do nowego przedszkola w Świebodzinie. Mogę śmiało powiedzieć, że doświadczenie zdobyte w ciągu kilku lat pracy w przedszkolach na terenie gminnych wsi napawało nas dużym optymizmem a był nam naprawdę potrzebny.
Nasze prywatne, prowadzone przez fundację Niepubliczne Przedszkole Bajkowe musiało być droższe niż przedszkole publiczne. Przedszkola gminne nie płacą chociażby czynszu za wynajem, do średniej kwoty utrzymania dziecka w gminie ( z tej kwoty wylicza się dotację dla nas) nie wlicza się wielu innych kosztów przedszkola. Jednak od samego początku uważałyśmy, że różnica w kosztach dla rodzica nie może byś bardzo duża, żeby cena nie ograniczała dostępu do przedszkola dla każdego chętnego. Chciałyśmy i nadal tego pilnujemy, żeby nasze przedszkole było wybierane przez rodziców ze względu na jakość, żeby cena nie była barierą. I tyle historii. W kolejnym odcinku opowiem o ciekawostkach z życia przedszkola.